22 wrz Pocztówki z wakacji
czyli trzy produkty, bez których nie wyobrażam sobie lata
Ostatni dzień mojego ukochanego lata. W ten smutny dzień chciałabym opowiedzieć Wam o trzech produktach, bez których nie wyobrażam sobie wakacji! W mojej kosmetyczce są absolutnymi must have. Zapraszam 🙂
Pierwszym produktem jest suchy olejek do ciała Monoi z Yves Rocher. Kosmetyk, który podbił moje serce w zeszłe wakacje. Jego aplikacja jest bardzo łatwa. Dzięki atomizerowi możemy w prosty sposób kontrolować ilość nakładanego olejku. Najlepiej psikać olejek na rękę, a nie bezpośrednio na ciało.
Macie wtedy pewność, że wykorzystacie cały produkt, który nie rozpyli się brudząc wszystko dookoła. Jest to suchy olejek, więc nie zostawia tłustej powłoki na skórze, tylko świetlistą, niebrudzącą warstwę. Dzięki temu, możecie od razu założyć ubranie. Charakterystyczną cechą tego produktu jest jego piękny zapach. Wyczuwalne są w nim nuty gardenii. Intensywna woń wtapia się w skórę, by po 10 minutach stać się delikatną, utrzymującą się cały dzień. W przypadku mojej suchej skóry, olejek daje ukojenie i nawilża przez około 12h. Ponadto utrwala opaleniznę i poprawia koloryt skóry. Uwielbiam go używać po zastosowaniu kawowego peelingu, o którym piszę w artykule o cellulicie. Olejku używam głównie latem. Jednak, gdy zostanie mi trochę, bardzo lubię stosować go w długie zimowe wieczory. Jego zapach przypomina mi ciepłe dni.
Kolejnym ulubieńcem lata jest woda termalna Uriage. Nie wyobrażam sobie bez niej gorących dni. Świetnie chłodzi przegrzaną skórę i daje jej ukojenie. Łagodzi podrażnienia i ukąszenia komarów. Jest przetestowana dermatologicznie i nadaje się do każdego rodzaju cery. Woda termalna Uriage jest jedną z niewielu, którą można zostawić do wyschnięcia – w przypadku innych produktów powinno się osuszyć skórę chusteczką. Oprócz ochłodzenia na plaży, można stosować ją do utrwalania makijażu. Wystarczy spryskać twarz po nałożeniu podkładu, aby scalić go ze skórą lub na gotowy makijaż dla uzyskania bardziej naturalnego efektu. Używam jej również do zwilżenia gąbki, którą go nakładam. Stosowanie wody ułatwia dobry atomizer, dzięki któremu osiągamy efekt delikatnej mgiełki. Producenci zadbali również o trzy różne pojemności. Ja mam najmniejszą butelkę, którą z łatwością mogę nosić w torbie. Przy zakupie warto poczekać na promocję – niekiedy nawet 70%.
Trzecim produktem, bez którego nie wyobrażam sobie tego lata, jest The Body Shop Camomile Silky Cleansing Oil, czyli rumiankowy olej do demakijażu. Świetnie radzi sobie ze zmywaniem makijażu i oczyszczaniem skóry twarzy. Jest delikatny i bardzo łatwo się rozprowadza. Dzięki jego formule delikatnie masujemy okolice oczu, a nie trzemy wacikiem kosmetycznym, jak przy użyciu innych produktów i jest świetną bazą do masażu – możecie zrobić go dłońmi, rollerem lub masażerem. Oprócz gwarantowanego relaksu, poprawicie mikrokrążenie skóry. Olej jest bardzo wydajny. Przy codziennym użyciu rano i wieczorem, jedna butelka starcza mi na pół roku. Warto wspomnieć, że The Body Shop zmieniał ostatnio szatę graficzną etykiet i niektóre opakowania. Niestety wygodny atomizer został zastąpiony przez pompkę, nad którą nie zawsze potrafię zapanować (olej wypryskuje poziomym strumieniem). Dlatego, mając jeszcze stare opakowanie, płuczę dokładnie atomizer i wkręcam go do nowej butelki.
Mankamentem oleju może być jego cena podstawowa 69,90 zł. Jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się Wam wysoka, pamiętajcie, że to wydatek raz na pół roku. Warto też polować na promocję. Polecam!
Brak komentarzy