19 lis Kilka prostych zasad dobrej pielęgnacji włosów
Z moją pielęgnacją jest tak, że lubię ją stosować, ale nie lubię, gdy jest skomplikowana i czasochłonna. Dotyczy to zarówno dbania o ciało i twarz, jak i włosy. Dlatego lubię szukać efektywnych zabiegów i sposobów pielęgnacji ułatwiających cały proces. Nie jestem włosomaniaczką, ale lubię gdy moje włosy są zdrowe i ładnie wyglądają. Dlatego świadomie stosuję też klika metod zapobiegających niszczeniu włosów, dzięki którym skomplikowane zabiegi nie są mi potrzebne. Poniżej znajdziecie kilka moich prostych zasad pielęgnacji włosów, a na końcu podzielę się z Wami ulubionymi kosmetykami i gadżetami.
Delikatny szampon
Nasza skóra nie lubi mycia. A już na pewno nie lubi mycia mocno oczyszczającymi detergentami, które agresywnie pozbawiają jej warstwy ochronnego sebum. To dotyczy również skóry głowy. Zbyt intensywne oczyszczanie może spowodować, że skóra w akcie obrony będzie wydzielać nadmierne ilości sebum i włosy będą przetłuszczały się znacznie szybciej. Dlatego warto wybierać delikatny szampon, mało pieniący się i przed nałożeniem na głowę rozcieńczyć go wodą.
Szampon do skóry, odżywka dla włosów
Ja najbardziej lubię szampony przezroczyste, ponieważ nie obciążają włosów i nie powodują utraty objętości. Szampony perłowe, mocno odżywcze może i są dodatkową pielęgnacją dla włosów, ale mogą sprawić, że będą one przyklapnięte i szybciej nieświeże u nasady. Szampon ma delikatnie oczyszczać, a odżywianie zostawmy odżywkom. Jeśli nie używamy odżywki/maski przeznaczonej do skóry głowy (np. na porost włosów), najlepiej nakładać ją w pewnej odległości od skalpu, aby nie obciążyły nasady.
Odpowiednia temperatura wody
Temperatura wody w czasie mycia włosów powinna być jak najbardziej zbliżona do temperatury naszego ciała. Zbyt zimna lub zbyt ciepła woda może spowodować, że włosy będą się szybciej przetłuszczały. Na koniec mycia warto schłodzić delikatnie wodę i takim strumieniem opłukać same włosy (omijając skalp), żeby zamknąć łuki włosów i nadać im gładkości.
Sposób mycia
Znam dwa sposoby na „profesjonalne” mycie włosów, a o każdym z nich przeczytałam (oddzielnie) w pismach branżowych. Z wyjątkiem momentu, gdy miałam krótkie włosy (a’la Małgorzata Kożuchowska), od dawna stosuję połączone obie metody.
W sposobie nr 1 nakłada się szampon tylko na skórę głowy, ponieważ tam mamy najwięcej do umycia. Jeśli nie stosujemy bardzo mocnych środków do stylizacji, piana spływająca po włosach w czasie spłukiwania w zupełności wystarczy do ich umycia. Sposób nr 2 zakłada, że skórę głowy myjemy dwa razy (robię tak już od wielu lat, ponieważ włosy dłużej są świeże). Za pierwszym razem myjemy skórę głowy delikatnie „po wierzchu” zmywając największy brud. Mocniejszy masaż pobudzający mikrokrążenie robimy przy drugim myciu. Dzięki temu nie wcieramy w skórę głowy kurzu, brudu i pozostałości po produktach do stylizacji.
Suszenie
Oczywiście najlepiej je ominąć. Ale jeśli nie chcemy tego robić ze względu na stylizację lub na zdrowie (gdy nie wysuszę włosów nawet latem, ból zatok mam murowany), to dobrze zainwestować w suszarkę z jonizacją i regulowanym poziomem temperatury powietrza. Dzięki jonizacji włosy się nie elektryzują, lepiej się układają i są wygładzone. Mimo tego, że gorące powietrze szybciej suszy włosy, warto z niego zrezygnować. Wysoka temperatura wysusza i niszczy włosy, powodując że robią się szorstkie i sianowate. Aby jak najmniej uszkodzić włosy należy suszyć je w kierunku od nasady do końcówek, nigdy pod łuskę.
Na koniec suszenia zawsze włączam całkiem zimne powietrze i „omiatam” nimi włosy. To zamyka łuski włosów, wygładza je i sprawia, że bardziej się błyszczą. Odkąd mam suszarkę, która nawet po dłuższym suszeniu ma naprawdę chłodny nawiew, widzę dużą różnicę w kondycji i wyglądzie moich włosów.
Prawidłowe olejowanie
Mam wrażenie, że wielki bum na olejowanie włosów już minął. Być może ze względu na to, że u wielu osób, oleje po prostu nie do końca się sprawdziły. Tak kiedyś było u mnie. Ale zgłębiając tajniki pielęgnacji doszłam do tego, dlaczego zarówno moje włosy, jak i cera nie polubiły się pierwotnie z olejami. Bo warto zwrócić uwagę, że te same ogólne zasady dotyczą skóry oraz włosów. Okazało się, że popełniam bardzo prosty błąd przy aplikacji.
Ale zacznijmy od początku. Po pierwsze i najtrudniejsze, trzeba odpowiednio dobrać olej do naszych potrzeb. Skupiając się konkretnie na włosach, różne ich rodzaje potrzebują produktów o innych właściwościach. Temat jest bardzo rozległy, więc tutaj napisze tylko, że warto rozpoznać stopień porowatości swoich włosów i na jego podstawie dobierać kosmetyki. O porowatości mnóstwo artykułów znajdziecie w sieci. Poniżej kilka przykładów dobrego dopasowania olejów:
Włosy niskoporowate: oleje kokosowy, babassu, lniany, rycynowy, słonecznikowy, masło shea, kakaowe
Włosy średnioporowate: oleje: rycynowy, słonecznikowy, lniany, jojoba, z pestek dyni
Włosy wysokoporowate: oleje konopny, z pestek winogron, z pestek moreli, z pestek śliwki, z pestek brzoskwini, ze słodkich migdałów, avocado, lniany
I teraz dla mnie najbardziej przełomowa część: olejuję tylko mokre włosy. Olej nałożony na suche włosy blokuje dostanie się wilgoci (nawilżenia) do włosów z nałożonych później produktów oraz z otoczenia. Olejowanie ma sens wtedy, gdy nałożymy olej na mokre włosy i zamkniemy w nich wilgoć ochronnym filmem, zapobiegając utracie wody. W praktyce u mnie wygląda to tak, że po umyciu włosów nakładam słuszną porcję żelu aloesowego (ma bardzo silne działanie nawilżające), a następnie aplikuję niedużą ilość olejku.
Innym, bardziej odżywczym sposobem jest zmoczenie włosów żelem aloesowym i nałożenie sporej ilości oleju na wieczór, przed porannym myciem. Gdy jeszcze stosowałam tę metodę, wiązałam włosy w wysoki kucyk i nakładałam kosmetyki tylko na niego, potem układałam w koczek i zawijałam w małą siateczkę plastikową. Zrezygnowałam z tego sposobu z dwóch powodów – wymaga dodatkowego czasu i generuje niepotrzebnie plastikowe śmieci.
Brak komentarzy