16 kw. SLS w szamponach i żelach
SLS znajduje szerokie zastosowanie w kosmetykach, ale również przemyśle produktów domowych czy motoryzacyjnych. Ta sama substancja używana jest w szamponach, żelach do mycia, mydłach do rąk oraz produktach do mycia podłóg czy samochodów. SLS powoduje, że produkt mocno się pieni i domyjesz nim zarówno skórę głowy, jak i… silnik samochodu. Ale co to właściwie jest SLS i czy rzeczywiście jest szkodliwy? Dlaczego producenci wpychają go do kosmetyków i czemu my je kupujemy?
SLS (Sodium Lauryl Sulfate), czyli laurylosiarczan sodu to jeden z najpopularniejszych detergentów stosowanych m.in. w kosmetykach. Sprawia, że produkt się pieni i dobrze usuwa tłuszcz. Właśnie dlatego może mieć drażniące działanie na skórę.
Wraz z zabrudzeniami, SLS usuwa również naturalną lipidową warstwę ochronną naskórka, co prowadzi do zwiększonej utraty wody i przesuszenia. Skutkiem tego mogą być również zaburzenia wydzielania łoju i potu.
Nasza skóra może reagować na przesuszenie na dwa sposoby. Na większości ciała będziemy mieć uczucie suchości i ściągnięcia. Skóra może być podrażniona i swędząca. Ale dla skóry twarzy oraz głowy jest to sygnał do działania obronnego. U osób, które mają cerę od normalnej do tłustej, prawdopodobnie skutkiem będzie wzmożona produkcja łoju, a więc mocniejsze przetłuszczanie się skóry głowy oraz cery, być może także wysyp niedoskonałości. A nie jest to relacja pożądana. Dlatego, każdy rodzaj skóry, również tłustą, traktujmy delikatnie. Mocne żele do mycia twarzy i szampony, warto zamienić na bardziej delikatne.
SLS powinny szczególnie unikać osoby ze skórą alergiczną i wrażliwą, którą Sodium Lauryl Sulfate podrażnia bardzo mocno i może powodować świąd, wypryski kontaktowe lub egzemę. Duża ilość SLS w szamponach prowadzi do łojotoku i łupieżu, uszkodzenia mieszków włosowych, może przyczyniać się do zwiększonej utraty włosów.
Skąd wiadomo, że dany kosmetyk może nam szkodzić? Im większa stężenie SLS, tym więcej piany – to pierwszy znak, że produkt może mieć złe działanie na skórę. Jesteśmy bardzo przywiązani do skojarzenia: dużo piany i mocny zapach = dobre mycie. Tymczasem dla skóry nie jest to dobre podejście.
SLS jest bardzo tani i bardzo wydajny – już niewielka ilość powoduje dużo piany. Producenci wykorzystują ten fakt oraz nasze przyzwyczajenia i z radością sprzedają kosmetyki z SLS.
Inną substancją pianotwórczą używaną w kosmetykach jest SLES (Sodium Laureth Sulfate). Wykazuje mniejsze działanie drażniące na skórę. Jednak proces powstawania powoduje jego zanieczyszczenia substancją silnie drażniącą i podejrzewaną o działanie rakotwórcze. Co prawda w SLES znajdują się jej śladowe ilości, ale po co ryzykować?
Skrót SLS i sama nazwa Sodium Lauryl Sulfate stają się coraz bardziej popularne w naszej świadomości konsumenckiej, dlatego producenci często zamieszczają w składach jego inne nazwy.
Nazwy SLS, które możesz znaleźć na etykietach:
Sodium dodecyl sulfate
SDS
Sulfuric acid,
monododecyl ester,
sodium salt
Lauryl sodium sulfate
Sodium N-dodecyl sulfate
Lauryl sulfate sodium salt
Producenci zastępują w produktach SLS innymi substancjami, które mają mniej drażniące działanie na skórę. Jednak nadal mogą mieć na nią zły wpływ. Unikaj także: SCS (sodium coco sulfate), Sodium Cetearyl Sulfate, Ammonium Lauryl Sulfate, Magnesium Lauryl Sulfate.
Składniki myjące, które rzeczywiście są łagodniejsze to: Coco Glucoside, Decyl Glucoside, Disodium Cocoyl Glutamate, Lauryl Glucoside.
Przygotowałam ikonografikę, którą możesz pobrać. Miej ją przy sobie w czasie zakupów (np. w telefonie) i korzystaj, żeby wybierać produkty do mycia świadomie.
Brak komentarzy