31 gru Ulubieńcy roku 2015
Część 1. Kosmetyki do makijażu
Koniec roku już dziś, więc czas na pierwszą część kosmetycznych ulubieńców roku 2015. Na pierwszy ogień idą kosmetyki do makijażu. Wybrałam dla Was po jednym produkcie z każdej kategorii.
Podkład Rimmel Lasting Finish 25H Nude
kolor 100 Ivory
Świetny podkład do każdego rodzaju cery. Nawilża i daje półsatynowe, zdrowo wyglądające wykończenie. Uzyskamy nim średnie krycie, które można bez problemu budować do całkiem mocnego. Przypudrowany trzyma się wiele godzin. Przetrwał próbę specjalną trwającą 13h, w tym całonocne tańce i dziesiątki uścisków 🙂 Dlatego zastąpił mojego dotychczasowego ulubieńca Bourjois Healthy Mix.
Jedynym problemem może być gama kolorystyczna. Najjaśniejszy jest biało-różowy. Następny, choć bardziej neutralny jest dużo ciemniejszy. Już jakiś czas temu pogodziłam się z tym, że nie znajdę idealnego koloru podkładu i bez względu na to czy wydam na podkład 30 czy 270 złotych, będę musiała przeciągać go na szyję, aby wyrównać kolor. Jeśli tylko znajdziecie odpowiadający Wam odcień, warto spróbować. Szczególnie, że podczas promocji można kupić go za ok. 17zł
Korektor Maybelline Instant Age Rewind
wersja przezroczysta, kolor Light
Niestety nie jest dostępny w Polsce, ale można upolować go na Allegro. Zdecydowanie najlepszy korektor pod oczy, jaki kiedykolwiek miałam. Dla mnie jak na razie niezastąpiony. Nawilża, dobrze kryje i wystarczy nałożyć niewielką ilość. Najjaśniejszy kolor nie jest bardzo jasny, ale dzięki formule bardzo ładnie rozświetla. Jest bardzo trwały, nie wchodzi w zmarszczki ani w pory. W połączeniu z pudrem z Inglota (o nim za chwile) daje wrażenie świeżej i wypoczętej skóry. Dużo osób narzeka na mało higieniczny gąbkowy aplikator. Cóż… można go zdjąć. Ale moim zdaniem nie ma co przesadzać – używam go tylko ja i zawsze na dopiero co umytą twarz.
Jak widzicie, mój już się kończy i muszę koniecznie kupić następny.
Puder Rimmel Lasting Finish 25H
kolor 001 – Light porcelain
Produkt 2w1. Nakładany na sucho świetnie wykańcza i gruntuje makijaż dodając lekkiego krycia. Aplikacja na mokro zwiększa krycie i możemy używać go jak lekkiego podkładu. W obu wersjach wygląda bardzo naturalnie, dając na skórze jedwabisty efekt.
U mnie najlepiej sprawdził się wciskany w podkład wilgotną gąbeczką (całkiem niezła dołączona jest do pudru). Używany na mokro zużywa się szybciej niż na sucho, ale nie jest drogi, więc można mu to wybaczyć 🙂
Jak w przypadku podkładu z tej serii, mamy do wyboru małą ilość kolorów. Plusem jest miejsce na gąbkę i lusterko.
Paleta Urban Decay Naked 2
Gotowe palety cieni maja zwolenniczki i przeciwniczki. Nie zaliczam się do żadnej z grup. Uważam, że jak zwykle, zależy do czego. Pojedyncze cienie dobieramy konkretnie do naszych potrzeb. Jeśli których się skończy, dokupujemy jeden. Często nie wykorzystujemy części cieni z kupionych zestawów. Rozwiązaniem pomiędzy jest stworzenie własnej palety w Inglocie, który daje nam ogromne możliwości. Dobrze ułożone gotowe palety są bardzo dobrym ułatwieniem, ponieważ zawierają zestaw pasujących do siebie kolorów. Dzięki temu nie trzeba się specjalnie zastanawiać nad ich doborem. Świetnie sprawdzają się na wyjazdach, w jednym miejscu mamy cienie do dziennego jak i wieczorowego makijażu. Te cechy niewątpliwie posiada paletka Naked 2. Długo zastanawiałam się nad jej zakupem, aż dostałam ją w prezencie:) W środku znajduje się 12 cieni: matowych, satynowych, opalizujących i perłowych, które świetnie się nakłada i rozciera miedzy sobą. A czy jest warta swojej ceny? Ciężko mi powiedzieć… Oprócz dobrych cieni, dochodzi jeszcze ładne i solidne, metalowe opakowanie i pędzelek. Jestem z niej bardzo zadowolona, bo nie ma w niej koloru, którego nie używam. Na pewno warto poczekać i kupić ją w promocji.
Paletka Inglot, a w niej:
Puder brązujący kolor nr 505
W paletce zagościła właśnie trzecie sztuka tego produktu. Dla mnie idealny kolor do konturowania – zimny, lekko szary brąz. Łatwo się rozciera, nawet jeśli nałożymy trochę za dużo. Dobrze stapia się z innymi kosmetykami i utrzymuje się cały dzień. Odpowiedni nawet dla osób o jasnej karnacji. W zimnej tonacji dostępny jest jeszcze jeden ciemniejszy odcień. Minusem jest to, że jest dość pudrowy i trochę się pyli, przez co jest mniej wydajny.
Puder HD rozświetlający nr 403
Nie pomylcie go z rozświetlaczem. Ten produkt nie ma drobinek, a efekt rozświetlenia uzyskuje dzięki jasnemu kolorowi i odbiciu światła. Jeśli chcemy uzyskać mocny efekt rozświetlenia, taki puder możemy stosować nawet na całą twarz. Ja używam go do zagruntowania i dodatkowego rozświetlenia korektora pod oczami, na środek czoła, nosa i brody.
Cień do brwi nr 569
Zimny szary odcień ciemnego brązu. Bardzo wydajny. Z łatwością można stopniować efekt i w razie czego usunąć nadmiar wyczesując spiralką. Nie znalazłam ich na stronie, ale w salonach Inglota jest sześć albo osiem wydzielonych odcieni do brwi. Jest w czym wybierać.
Róż Collection 2000, kolor Rosey Glow
Bardzo naturalny, matowy róż. Taki kolor pasuje do większości typów urody. Nie jest mocno napigmentowany, więc nie robi plam. Łatwo się rozciera. Niedostępny stacjonarne w Polsce, ale w Yves Rocher znalazłam bardzo podobny kolor.
Rozświetlacz Lovely Gold Highlighter
Takiego produktu szukałam od dawna. Daje cudowny efekt odbijającej światło tafli bez żadnych drobinek. Świetnie wygląda na szczytach kości policzkowych, ale z powodzeniem możemy go stosować jako rozświetlający cień do powiek (oszczędność czasu, gdy robimy makijaż w pośpiechu). Podobno jest dużo tańszym odpowiednikiem Mary Lou Manizer z The Balm. Sama tego nie sprawdziłam, za bardzo jestem zadowolona z produktu polskiej marki.
Tusz zwiększający objętość rzęs Yves Rocher wodoodporny
Bardzo czarny, wydłuża i pogrubia. Dzięki wodoodpornej formule utrzymuje podkręcenie rzęs (bez użycia zalotki*), nie osypuje się i nie tworzy efektu pandy. Sprawdza się nawet u osób, które trą oczy w ciągu dnia. Mała szczoteczka ułatwia precyzyjne malowanie i złapanie nawet najmniejszych rzęs.
*wystarczy przytrzymać chwilę w górze końcówki rzęs podczas malowania
Usta
Konturówka Essense nr 05 Soft Berry
Kupiłam ją na samym początku roku, jeszcze zanim zaczął się bum na “usta w stylu Kylie Jenner”. Powiem szczerze, że właśnie dlatego nie używałam jej przez jakiś czas. Ale teraz za każdym razem gdy się nią maluję, dostaję pytania o kolor na moich ustach.
Yves Rocher Połyskująca pomadka nr 12
Zaczęłam jej używać jak tylko weszła na rynek, czyli w lato’14. To nabłyszczająca i półkryjąca wersja konturówki z Essence. Jedna warstwa jest tylko lekko widoczna, kolejne ładnie dobudowują efekt koloru. Szminka z serii tych, które można nakładać bez lusterka. Najbardziej lubiłam malować się nią podczas lata.
Szminka Golden Rose nr 18
Piękna głęboka matowa czerwień, która trzyma się przez wiele godzin. Więcej pisałam o niej w artykule o Świątecznym makijażu
Yves Rocher Pomadka nawilżająca nr 81
“Lepszy kolor moich ust”. Ma pielęgnacyjne właściwości i ładnie wygląda. Dobrze utrzymuje się na ustach, ale nie przetrwa jedzenia. Za to zjada się równomiernie i nie robi plam. Świetna na co dzień i łatwa do poprawek w biegu.
W komentarzach podzielcie z nami swoimi ulubieńcami. Będziemy testować w nadchodzącym roku 🙂
Za tydzień część druga, w której pokażę Wam produkty do pielęgnacji i akcesoria kosmetyczne. Wypatrujcie też ulubieńców lifestyle’owych.
Brak komentarzy